Było dość ciepłe południe 1 stycznia 2011 r. Żadna chmura nie przesłaniała nieba nad Garmisch-Partenkirchen. Mało kto spodziewał się tego, co miało się tam wkrótce wydarzyć. Nieświadomi niczego zawodnicy zaczęli gromadzić się pod Olympiaschanze. Nie wiedzieli, że ten dzień zmieni ich życie,
a w najlepszym wypadku namiesza w klasyfikacji generalnej turnieju.
a w najlepszym wypadku namiesza w klasyfikacji generalnej turnieju.
Wszystko przebiegało zgodnie z planem organizatorów. Warunki do skoków były wręcz idealne. Rozpoczęła się rywalizacja. Kibice spragnieni wrażeń widzieli zarówno długie skoki, jak i zawodników, spadających na bulę. Skoczek za skoczkiem, para za parą. Konkurs trwał bez większych problemów.
Niestety, w pewnym momencie pojawił się on. Wielki. Potężny. Budzący grozę. Wiatr, bo o nim mowa, dął ze wszystkich stron, napawając zawodników przerażeniem. Jednakże nie wszyscy dali się mu zastraszyć - później paru zawodników słono za to zapłaciło. Lecz wpierw na skoczni wydarzyło się coś makabrycznego. Po fenomenalnym skoku na odległość 140,5 m Ville Larinto upadł i długo się nie podnosił. Służby ratownicze szybko zaopiekowały się Finem. Został pierwszą ofiarą skoczni w Ga-Pa podczas tego konkursu.
Niedługo po tym incydencie na skoczni rozpoczął swoje panowanie Wiatr. Był to jedyny czarny charakter podczas noworocznego konkursu. Wymusił posłuszeństwo na jurorach . Spełniono jego żądania- zarządzono długą przerwę. Zawodnicy, podobnie jak kibice byli poddenerwowani, zmarznięci i Bóg jeden wie, jacy jeszcze. Pauza przeciągała się niemiłosiernie. Wiatr ani śnił abdykować, a detronizacja nie wchodziła w grę. Jednak w pewnym momencie ciut się uspokoił. Dzięki temu udało się dokończyć jedną serię. Ale nic za darmo. W zamian za możliwość rozegrania konkursu, Wiatr zebrał żniwo w postaci czołowych skoczków z klasyfikacji generalnej, lądujących na buli. W ten sposób z konkursem pożegnał się m. in. Matti Hautamaeki. Jednak zemstę Wiatru najmocniej odczuł Austriak Andreas Kofler. Tuż po wyjściu z progu natrafił na silny podmuch z tyłu i unikając upadku, spadł na setny metr. Swój skok skwitował słowami, których-jako ludzie kulturalni- nie cytujemy. Tym samym stracił szanse na ponowny tryumf w Turnieju Czterech Skoczni. Wkrótce po tym wypadku, lider klasyfikacji generalnej-Thomas Morgenstern, oddał równie słaby skok, co dało mu ostatecznie czternastą lokatę.
Przeprowadzono tylko jedną serię. W tej wypaczonej przez zły Wiatr rywalizacji zwyciężył Simon Amman. Drugą lokatę zajął Pavel Karelin. Jego podium to duże zaskoczenie, ale szczerze mówiąc, cały konkurs był jedną wielką zagadką. Na trzecim miejscu „pudła” stanął niezawodny i wspaniały w każdych warunkach Adam Małysz.
Jak spisali się inni polscy zawodnicy? Kamil Stoch uplasował się na 8 miejscu. Dawid Kubacki i Stefan Hula nie zachwycili swoimi skokami- zajęli odpowiednio 40 i 45 lokatę. Nie pomogło im nawet to, że Wiatr okazał się dla nich łaskawy. Niestety, nawet najlepsze warunki na nic, gdy formy brak. Oby był to ich ostatni tak słaby występ w tym sezonie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz